Pierwsza rzecz, którą zrobiłem, gdy wróciłem z Marfy: odebrałem bezimienny lęk #243. Jest kilka powodów, dla których uważam, że bezimienny lęk to tak silna kolekcja. Ujęcie przerażającego spotkania na Zoomie jest natychmiastowo relatywne. Wszyscy tam byliśmy, wpatrując się w nasze własne odbicie, udając, że opóźnienie nie jest niezręczne. Wiersze czatowe są proste, potężne i często cicho smutne. Małe szczegóły, takie jak "punkt kontaktowy" i "zakłócać", pozostają w pamięci. Na początku wydają się zabawne, ale im dłużej się nad nimi zastanawiasz, tym cięższe się wydają. Czuje się, jakby @toadswiback uchwycił absurdalność życia po covidzie. Wszyscy narzekają na spotkania wideo, ale stały się one stałą częścią tego, jak się łączymy i pracujemy. Nie ma powrotu. Die również użył kodu, aby wzbogacić dzieło. Interaktywność dodaje głębi, której nie uzyskasz z statycznego obrazu lub wideo. A estetycznie, jest to idealnie niewygodne; groteskowe w momentach, odzwierciedlające nasze ciche obrzydzenie do cyfrowych rytuałów, które wszyscy zaakceptowaliśmy. Na końcu wszyscy jesteśmy mięsem.