Jestem w około jednej trzeciej książki "Mistborn" autorstwa Brandona Sandersona i to praktycznie definicja "syndromu białego pokoju". Pierwsze dwieście stron to po prostu ludzie siedzący i rozmawiający o tym wielkim skoku, który zamierzają zrealizować, z jedną dużą sceną walki na początku oraz kilkoma scenami treningowymi, które głównie polegają na tym, że jakiś facet wyjaśnia system magii. Czuję, że fabuła jeszcze się nie zaczęła.
137,36K